sł. Maria Kozłowska
muz. Henryk Miśkiewicz i Dorota Miśkiewicz
-----------------------------------------
Gwiazdy topiły się w stawie, pogodnej nocy dobry znak
Ciągnęły kluczem żurawie, w zaroślach płonął głogu krzak
Motyle biły skrzydłami na swój ostatni lecąc bal
Wiatr dyrygował trzcinami w najcichszej z koncertowych sal
Gdzieś biegniesz bez celu, wśród dni bez uśmiechu
Wciąż dalej i dalej, aż braknie ci tchu
I wstajesz zmęczony i żyjesz w pośpiechu
I kładziesz się martwy do snu
Zatrzymaj się w biegu, obejrzyj za siebie
A ujrzysz iskierkę, co jeszcze się tli
I kota na płocie i ptaki na niebie
I twarz, która czasem się śni
Pozbieraj gwiazdy, niech płoną, życzenie w ciemne niebo rzuć
Przygarnij miłość zranioną, do zapomnianych wzruszeń wróć
Pójdźcie na łąkę posłuchać cykania świerszczy w kępie traw
Tam nie potrzeba słów szukać, tam słowa podpowiada wiatr
Gdzieś biegniesz bez celu, wśród dni bez uśmiechu
Wciąż dalej i dalej, aż braknie ci tchu
I wstajesz zmęczony i żyjesz w pośpiechu
I kładziesz się martwy do snu
Zatrzymaj się w biegu, obejrzyj za siebie
A ujrzysz iskierkę, co jeszcze się tli
I kota na płocie i ptaki na niebie
I twarz, która czasem się śni